niedziela, 10 listopada 2013
Rumunia, podróże w poszukiwaniu diabła.
Odwiedziny w Berlinie skończyły się decyzją, żeby tu zostać. Nie bez żalu zostawiam moich węgiersko-rumuńskich i niemieckich przyjaciół poznanych tysiąc kilometrów stąd, ale mam nadzieję, że spotkamy się w Niemczech, bo taki mamy plan, a to dobre miejsce na spotkania. Skoro więc najbliższe miesiące spędzę pracując poza Rumunią, to jedynym sposobem na pozostanie w kontakcie z tym pięknym krajem będą dla mnie książki. I chociaż ja będę patrzeć na to skomplikowane państwo oczami innych, opisujących swoje wrażenia lub przekazujących wiedzę, na jego temat, a moje wrażenia z przeczytanych stron będą relacją z drugiej ręki, to myślę, że i tak będzie to już krok na przód w poznaniu tajemniczych i fascynujących miejsc i tradycji. Właśnie po raz kolejny skończyłam czytać "Rumunia, podróże w poszukiwaniu diabła" Michała Kruszony. Właściwie ta książka była jedną z pierwszych inspiracji dla odwiedzenia kraju Drakuli. Opis kilkudziesięciu podróży, jakie odbył autor poszukując diabła na terenach, które od wieków są mu przypisywane, wciąga i nie pozwala odłożyć książki na bok nawet, jeśli ma się coś ważnego do zrobienia. Na kolejnych stronach zobaczyć możemy zdjęcia Rumunii takiej, jaką była dwadzieścia lat temu, odnaleźć historyczne fakty dotyczące jej historii i wiele dziwnych opisów zdarzeń, co do których nie można mieć pewności, czy na prawdę miały miejsce. Literacki obraz przygód osoby zakochanej w Rumunii, Rumunach, Cyganach, Karpatach i tajemnicach, nie zaspokaja czytelniczego głodu i czytając książkę po raz kolejny odkrywa się zawsze coś nowego. Polecam i mam nadzieję, że dla Was również będzie to kolejny powód do odwiedzenia tego kraju.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz