środa, 18 września 2013

Rumunia w kilku kwiatach.

Dzisiaj podczas poszukiwania kwiaciarni trafiłam na... kwiatowy bazar. Staruszki z chustkami zawiązanymi na głowach, długich spódnicach i wełnianych kamizelkach sprzedawały bukiety zrobione z tego, co prawdopodobnie rosło w ich ogródkach i na pobliskich polach. Nie mogłam oderwać oczu od ziół wplecionych wymyślnie a zarazem swojsko pomiędzy tradycyjne kwiaty, takie jak róże czy słoneczniki. Niewiele do tej pory było momentów, w których zobaczyłam Rumunię taką, jaką sobie wyobrażałam - nadal bliską natury i tradycji, lub takich, w których po prostu by mnie ona oczarowała. Kilka minut na kwiatowym bazarze, kiedy starsza pani podawała mi bukiet ze słoneczników i małych żółtych kwiatków, których moja babcia dodawała kiedyś do jedzenia dla kurcząt, pozwoliły mi poczuć się jak odkrywca. Może jednak to wcale nie ja odkrywałam Rumunię, a ona sama zdecydowała się, żeby mi siebie pokazać w tej właśnie postaci? Mam nadzieję, że częściej będzie miała na to odwagę. Na razie lato zapachniało w moich myślach, w powietrzu jesień, a w moim sercu... zachwyt i tylko i aż tyle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz