sobota, 14 września 2013

W cieniu Chuck'a Norris'a - podsumowanie drugiego tygodnia w Rumunii.

Drugi tydzień w Rumunii (a pierwszy pracowicie przepracowany wśród kilkulatków) zakończony! I chociaż po Drakuli na razie ani śladu, to uznaję go za udany (nad poszukiwaniami sławnego wampira popracuję w ciągu weekendu, który właśnie się zaczyna). Te kilka dni upłynęły nam (czterem wolontariuszkom pracującym razem w węgierskim przedszkolu) bardzo intensywnie wywołując uczucia takie jak radość i satysfakcja (w chwilach, kiedy jedno z dzieci przestawało płakać dzięki naszym usilnym staraniom, słysząc pierwsze angielskie słówka powtarzane spontanicznie przez czterolatków lub widząc uśmiech na twarzach maluchów, kiedy budziłyśmy je po popołudniowej drzemce), ale również irytacja i zwątpienie (w to, czy damy sobie radę, kiedy dzieci jednak nie przestawały płakać a podczas obiadu stanowczo odmawiały jedzenia). Dlatego też postanowiłam odrabiać codziennie zadanie domowe z cierpliwości i uczyć się patrzeć na zachowanie kilkulatków z większym zrozumieniem. Po ośmiu przepracowanych godzinach nie miałyśmy też już zwykle siły na zwiedzanie miasta, wyjścia do kawiarni i barów, lecz postanowiłyśmy zmobilizować wszystkie siły i jednak nie dopuścić do popadnięcia w wieczorne objadanie się ciastkami i oglądanie filmów. W końcu jesteśmy tu dopiero dwa tygodnie, a to oznacza, że wiele mamy do odkrycia w mieście, w którym być może po zmroku ulicami przechadzają się wampiry. Wczorajsza wyprawa pod osłoną nocy zaowocowała wizytą w barze Moustache, i wieczorem spędzonym w cieniu wąsów Chuck'a Norris'a spoglądającego na nas ze ściany. Jeśli odwiedzicie kiedyś Cluj, zdecydowanie zajrzyjcie do Moustache - Chuck już tam na Was czeka.
Nie tylko Chuck Norris może pochwalić się idealnie przyciętymi wąsami.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz