środa, 25 września 2013
Oswajamy się - ja Rumunię, a ona mnie.
Czasami, kiedy po raz kolejny już idę jedną z ulic Cluj, pomału rozpoznając miejsca, które mijam (orientacji w terenie niestety nie można się nauczyć), myślę sobie "Wow! Jestem w Rumunii!". Wyobrażałam sobie mój rok w Transylwanii prawie przez rok przed jego początkiem, a po miesiącu spędzonym w ojczyźnie Drakuli czuję się, jakbym tu mieszkała od zawsze. ...lub od bardzo dawna. Widocznie niektóre miejsca nie są tak trudne do oswojenia, a przyjaźnie może nawet łatwiejsze do zawarcia niż w tych, które dobrze się zna. Oswajam więc Rumunię kawałek po kawałku, i obserwuję... samą siebie. Tyle słyszałam o szoku kulturowym, który przychodzi, kiedy wygasa uczucie nowości i fascynacji poznawanym miejscem. Mam nadzieję, że ten kawałek świata nigdy nie przestanie mnie fascynować i, że uda mi się Was nim zainteresować, bo z Drakulą czy bez, zasługuje na to, by otworzyć na niego serce i pozwolić mu się oswoić.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz